Karmelita Dominik od Jezusa Maryji z obrazami Matki Bożej i Sw Rodziny
Wszyscy, którzy szukają Mojej opieki, pobożnie oddając cześć temu obrazowi zostaną wysłuchani i otrzymają ode mnie łaski.
W sposób szczególny wysłucham modlitw o ulżenie duszom w czyśćcu cierpiącym.
” Słowa te usłyszał z obrazu wyrzuconego na śmietnk a znalezionego 22 marca 1609 r w Rzymie
w dniu urodzin 22 marca 1609 r Polskiego Króla Jana Kazimierza na Wawelu
Hiszpański karmelita ojciec Dominik od Jezusa i Maryi (Ruzzola),
Orginał tego obrazu znajduje się we Wiedniu w bocznym ołtarzu patrz w Kosciele Karmelitów św Rodziny
o. Dominik Ruzzola OCD

Syn Króla –Jan Albert został administratorem diecezji warmińskiej, a następnie kardynałem i biskupem krakowskim.
Syn Karol Ferdynand w wieku jedenastu lat był już administratorem wieczystym diecezji wrocławskiej, księciem nyskim, a później także opolsko-raciborskim.
Najstarszy syn Władysław, któryod 1610-1613 posiadał tytuł cara Rosji w marcu 1632 roku, na miesiąc przed śmiercią.ojca 30 kwietnia 1632 r zaczół uczesticzyć w polityce W listopadzie tego samego roku sejm elekcyjny wybrał Władysława królem Polski. W 1637 r. Władysław IV, wzorem swego ojca, poślubił kuzynkę księżniczkę z Habsburgów, Cecylię Renatę .
Po śmierci Cecylii, król ożenił się w 1646 r. z księżniczką francuską Ludwiką Marią Gonzagą.
W tym czasie Jan Kazimierz, w 1638 r. na polecenie królewskiego brata wyruszył do Hiszpanii, by objąć nadane mu stanowisko wicekróla Portugalii i admirała hiszpańskiego. Chcąc odwiedzić kuzynkę Annę wylądował w porcie pozostającej w wojnie z Hiszpanią Francji. Na rozkaz kardynała Armanda Jeana Richelieu został tam uwięziony i wypuszczony dopiero w 1640 r. po interwencji Rzeczypospolitej i naciskach Stolicy Apostolskiej
. Po powrocie do Polski zapragnął zostać jezuitą i potajemnie udać się do Rzymu, aby tam wypełnić swoje marzenie Wyruszył do Włoch. W sierpniu 1643 roku znalazł się w Loreto. Zatrzymał się jezuickim kolegium, skąd 12 września 1643 r skierował list do przełożonego generalnego zakonu, aby mu zakomunikować swój zamiar „wykonania świętego postanowienia służenia Panu w Towarzystwie Jezusowym” i aby prosić o pozwolenie na przybycie do Wiecznego Miasta „z powodu pragnienia jak najszybszego bycia między jego dziećmi”.
Odpowiedzią na list było wysłanie naprzeciw polskiemu księciu przez samego papieża Urbana VIII specjalnego posłańca Valeria Santacroce, bratanka kardynała Antonia Santacroce, który był e tym czasie nuncjuszem w Polsce.
W tym samym czasie w Loreto przebywał franciszkanin, ojciec Lorenzo Brancati da Lauria, znany później naukowiec i kardynał. – namówił księcia do wyruszenia do Asyża i do spotkania się z ojcem Józefem z Kupertynu.
Ojciec Józef był już wtedy znany w Polsce- jego sława dotarła na dwór warszawski i do uszu księcia z powodu licznych możnych, którzy w czasie swoich pielgrzymek do Rzymu, nawiedzali po drodze również grób świętego Franciszka. Szczególne znaczenie miało tutaj świadectwo Karola Zygmunta Radziwiłła. Dostojnik ten stojący na czele katolickiej linii rodziny, książe Cesarstwa Rzymskiego, pan na Nieświeżu, podczas pobytu w Asyżu poznał Józefa z Kupertynu, wtedy już otaczanego nimbem świętości. Radziwiłł często do Asyża powracał, aby skorzystać porad duchowych i nacieszyć się rozmową ze świętym zakonnikiem. Dlatego też dotknięty ciężką chorobą, Karol Zygmunt rozkazał się przewieźć do Asyża. Wsparty słowami swego ojca duchownego umarł w styczniu 1643 r. i został pochowany w asyskiej bazylice dolnej, w kaplicy świętego Marcina.
W towarzystwie szlachetnego Valerio Santacroce i franciszkanina Lorenzo Brancati i jezuity Aleksandra Pellegrini, książe Kazimierz wyruszył do Asyża, aby otrzymać od brata Józefa z Kupertynu radę na temat nowej drogi, którą postanowił obrać.
Brat Józef urodził się w Kupertynie, 17 czerwca 1603 .Zdarzało się, że św. Józef na sam dźwięk imienia Maryi lub Jezusa unoszony bywał w górę,
Spotkanie królewicza z Józefam rozpoczęło się w kaplicy, gdzie jak to było stałym zwyczajem Józefa, wspólnie z gościem odmówili litanię loretańską
Rozmawiali o sprawach rodzinnych Jana Kazimierza, ale także o życiu zakonnym i duchownym, które książe chciał obrać. Józef odpowiedział księciu krótko: „Nie będziesz ani księdzem, ani jezuitą”,
Józef nie odwodził jednak Jana Kazimierza od wstąpienia do nowicjatu jezuitów, zdając sobie sprawę, że próba trwa dwa lata i przez ten czas wiele może się wydarzyć.
Wstąpienie księcia do nowicjatu miało miejsce 24 września 1643 r. Papież Urban podzielił się tą radosną wiadomością z królem Władysławem, który jednak nie okazał entuzjazmu, wręcz przeciwnie oskarżył brata o nieustanne działanie tylko po swojej myśli, bez liczenia się z interesami królestwa i dynastycznymi.
Podczas nowicjatu Jan Kazimierz poprzez posłańców wielokrotnie prosił Józefa o poradę i wsparcie. – zapragnął ponownego spotkania Józefa jednak jako nowicjusz według prawa kanonicznego nie mógł opuszczać wyznaczonego klasztoru. Spróbował, więc rzeczy, która wydała się niemożliwa: postanowił sprowadzić Józefa do Rzymu.
Kuria generalna franciszkanów, z powodu tak wysokiej pozycji społecznej proszącego nie mogła oczywiście odmówić. List obediencyjny wezwał Józefa na czas Wielkiego Postu 1644 r. do Rzymu.
Doszło więc do kolejnego spotkania Jana Kazimierza z Józefem z Kupertynu. Książe jednak nie otrzymał rady innej od poprzedniej. „Proszę się wstrzymać z przyjmowaniem święceń i oczekiwać woli Bożej, która rychło się objawi” – to słowa Józefa.
Po upływie pierwszego roku nowicjatu, Jan Kazimierz poprosił o to, aby drugi rok mógł odbyć w Loreto, na co uzyskał zgodę przełożonych i błogosławieństwo samego papieża.
Po drodze oczywiście odwiedził Asyż. Gdy Józef zobaczył go ubranego w strój jezuity zawołał: „Szpada, szpada. Nie pasuje ci ten habit”.
Mimo wszystko Jan Kazimierz rozpoczął drugi rok nowicjatu. Rosły jednak naciski ze strony Władysława, aby porzucił życie zakonne. Brat posunął się nawet do zagrożenia, że w wypadku złożenia ślubów i przyjęcia święceń, zostanie pozbawiony w wypadku ewentualnej nowej elekcji, możliwości wstąpienia na tron. Kiedy również papież Innocenty nie chcąc zrażać do siebie króla, którego sił i wojsk potrzebował w obronie przed protestantami i Turkami, wycofał swoje poparcie dla zamiarów Jana Kazimierza, ten po ukończeniu drugiego roku nowicjatu wystąpił od jezuitów. Natychmiast potem udał się na spotkanie z Józefem do Asyża. Tym razem Jego Wysokość przybył ubrany w szlachecki, wojskowy strój. Józef zobaczywszy go nie krył satysfakcji: „Tak zrobisz dla chrześcijaństwa o wiele więcej niż jako zakonnik”. Być może Józef mówiąc w ten miał na myśli nieustające zagrożenie ze strony tureckiej.
Z Asyża Jan Kazimierz udał się do Rzymu, aby oczekiwać na nadanie mu tytułu kardynalskiego. Co nastąpiło 28 maja 1646 r. na sekretnym konsystorzu specjalnie zwołanym w tym celu przez papieża.
Król Władysław nie omieszkał natychmiast wysłać posłów z podziękowaniem dla papieża i wydać rozporządzenia, aby przygotować rezydencję biskupów krakowskich dla nowego kardynała.
W październiku 1646 r. na uroczystość świętego Franciszka nowo mianowany kardynał przybył do Asyża. Doszło do kolejnego spotkania. I tym razem widząc Jana Kazimierza ubranego w kardynalskie suknie Józef nie wyraził entuzjazmu. Także teraz Józef musiał rozpocząć dyskurs o szpadzie w ręku księcia, bo ten w końcu wprost zapytał: „Mogę lepiej służyć Bogu w birecie kardynalskim czy ze szpadą w ręku?”. Józef odparł: „Moim zdaniem ze szpadą”, a potem dodał: „Idź w pokoju, nie będziesz ani jezuitą ani kardynałem”. Kiedy nadszedł czas ostatecznego rozstania z księciem, który miał wyruszyć w drogę powrotną do Polski, na pożegnanie Józef, tym razem już w sposób bezpośredni, przepowiedział Janowi Kazimierzowi, że zostanie królem, a jego panowanie zostanie naznaczone smutkiem i cierpieniem.
Umarł spadkobierca Władysława, jedyny jego syn Zygmunt Kazimierz, a król ciężko zapadł na zdrowiu. Władysław IV coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że jego przyrodni brat jest jego najlepszym potencjalnym następcą.W kwietniu 1648 roku pomimo pogarszającego się stanu zdrowia króla i krytycznej sytuacji w kraju, którego rubieże zostały ogarnięte powstaniem kozackim i były nękane hordami tatarskimi, Jan Kazimierz wyruszył do Włoch. Oficjalnie, aby poddać się leczeniom w wodach koło Nocery, ale pragnął odwiedzić również pobliski Asyż i kolejny raz spotkać się z Józefem z Kupertynu.
Książe dotarł jednak tylko do rodziny do Wiednia, tam nadeszła wiadomość o śmierci jego królewskiego brata. Problem sukcesji pozostawał otwarty. Jan Kazimierz natychmiast napisał do papieża list, w którym podkreślił, że jest gotowy stanąć na czele królestwa. Odpowiedź papieża była niezwykle szybka, na konsystorzu, który odbył się 6 lipca 1648 r przyjął zrzeczenie się przez Jana Kazimierza kapelusza kardynalskiego i wszystkich z tym związanych przywilejów.
Jedynymi poważnymi kandydatami do tronu polskiego byli dwaj bracia Wazowie: Jan Kazimierz i Karol Ferdynand, który również był gotowy wyrzec się kariery kościelnej. Niepomyślny przebieg wojny i ostateczne zrzeczenie się kandydowania ze strony Karola Ferdynanda, doprowadziło do wyboru 20 listopada Jana Kazimierza na króla Polski.
29 maja 1649 r. doszło do zawarcia małżeństwa Królowej Ludwiki Marii z nowym królem.
Panowanie Jana Kazimierza naznaczone było nieustannymi wojnami i wewnętrznymi problemami kraju. Sprawdziło się proroctwo Józefa o panowaniu pełnym cierpienia i przeciwności. Król, dlatego też nie zapomniał o swoim asyskim przyjacielu, utrzymywał z nim w miarę systematyczną korespondencję, zlecając pisanie listów sekretarzowi, ale zachowały się również i te pisane własnoręcznie przez króla.
Prosił w nich Józefa o modlitwę w swojej intencji, królowej i królestwa. Dzielił się bólem po stracie córki i syna. Józef zapewniał króla o swoich modlitwach, dodawał mu otuchy i prosił o zdanie się na Bożą Opatrzność.
Rankiem 8 stycznia 1655 r. umarł papież Innocenty. Józef, który w wizji widział śmierć papieża poinformował o tym zakonników.
Nowym papieżem został Aleksander VII.
Jan Kazimierz przeżywał ciężkie chwile potopu szwedzkiego. Najazd Szwedów na Rzeczypospolitą w 1655 r. nie spotkał się początkowo z większym oporem i wojska szwedzkie zalały w krótkim czasie prawie całe terytorium Korony i część Litwy. Prawie wszystkie województwa koronne przeszły na stronę króla Szwecji Karola X Gustawa, porzucając Jana Kazimierza.
Król udał się 17 października 1655 r na austriacki Śląsk do Głogówka.
20 listopada wydał w Opolu uniwersał do narodu, wzywając w nim wszystkie stany do zbrojnego powstania przeciwko Szwedom.
Szala zwycięstwa zaczęła się przechylać na korzyść Polaków dopiero po objawieniu się Matki Bożej na Jasnej Góry i zawiązaniu przy królu konfederacji tyszowieckiej.
Król, pragnąc podziękować za szczęśliwy obrót spraw, złożył we Lwowie 1 kwietnia 1656 r. śluby, w których obiecał poprawę doli narodu i oddał swe Królestwo w macierzyńską opiekę Maryi.
Ostatecznie Szwedzi zostali wyparci z terenów Rzeczypospolitej przez pokój w Oliwie 3 maja 1660 r.
Jan II Kazimierz Waza, zmęczony wojnami i wewnętrznymi sporami z magnaterią, zrzekł się korony 16 września 1668 r. i 30 kwietnia 1669 r. wyjechał do Francji,
gdzie ponownie został jezuitą i zmarł po czterech latach 16 grudnia 1672 r.
Po czterech latach jego ciało zostało przeniesione do katedry wawelskiej, jego serce pozostało w kościele Saint-Germain-des-Prés w Paryżu.
Zachowała się relacja, że gdy o. Marek razu pewnego nie dostrzegł znaku skruchy na twarzach dwóch swoich słuchaczy, publicznych grzeszników, rzucił w nich krzyżem,
Stąd nadano mu przydomek „Spezzacristi„, „łamiący Chrystusa”.
Przełomową datą w życiu i działalności o. Marka był 1676 r. We wrześniu gło sił kazania w Padwie.
Podczas jednego z nich uzdrowiona została zakonnica od 13 lat cierpiąca z powodu nieuleczalnej choroby.
Papież Innocenty XI niebawem nazwał go „cudotwórcą swego wieku – il taumaturgo del secolo”.
Mianował go misjonarzem apostolskim. W tym charakterze o. Marek zaczął przemierzać całą Europę. Wzywali go biskupi i książęta, zaprosili go książę elektor bawarski Maksymilian Filip i cesarz Leopold I.
W 1680 r. udał się do Monachium. Z Monachium udał się do Innsbrucka, Salzburga, Pasawy i Linzu, gdzie jako gość cesarza przebywał przez 3 tygodnie. Potem jego droga wiodła przez Regensburg, Neuburg, Ingolstadt, Bamberg do Würzburga, Kolonii, Augsburga. Wróciwszy na krótko do rodzimej prowincji weneckiej, udał się następnie do Francji, Holandii i Szwajcarii.
Papież Innocenty XI, świadomy zagrożenia Europy przez Turcję, usilnie sta rał się wskrzesić ideę krucjat i pozyskać dla niej władców chrześcijańskich.
Marek z Aviano, doprowadził najpierw do sojuszu bawarsko-cesarskiego. W 1681 r., na prośbę cesarza Leopolda I, udał się do Ludwika XIV z ofertą zgody i przyjaźni. Został jednak u bram Paryża zatrzymany i odstawiono do granicy.W 1682 r. na polecenie władz zakonnych udał się do Wiednia na dwór cesarza Leopolda I. Cesarz darzył o. Marka wielkim zaufaniem, zwierzał mu się z różnych proble- mów. 29 listopada 1682 r. pisał do niego: „Obawiam się, że będziemy mieli wojnę z Turkami. Gdybym mógł odbyć tę kampanię mając Ojca przy sobie, mógłbym powiedzieć – jeśli Bóg jest z nami, któż przeciw nam?”.
Wkrótce obawy te stały się rzeczywistością. 7 lipca 1683 r. Wiedeń został otoczony przez wojska tureckie. Cesarz opuścił miasto, a z nim 60 tys. mieszkańców. Przeniósł się do Linzu, skąd znów pisał:
„Ojcze Marku, polegam na Tobie i całe zaufanie pokładam w Twojej modlitwie, a także w Twojej obecności przy armii”.
14 sierpnia 1683 r., na prośbę cesarza, o. Marek z Aviano mianowany został przez Innocentego XI legatem papieskim przy cesarzu i jego armii, a 5 września przybył do Linzu.
O. Marek zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji. Znał doświadczenie wojenne w wojnach z Turkami króla polskiego Jana III Sobieskiego . Stanowczoopowiedział się za powierzeniem mu naczelnego dowództwa.
Spotkanie Jana III Sobieskiego z Leopoldem I pod Schwechat – Artur Grottger/pl.wikipedia.org
O. Marek w wirze licznych zajęć nie zapomniał – duchowego przygotowania wojsk chrześcijańskich do walki. Już 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, odprawił specjalną Mszę św.
Jan III w liście do Marysieńki z 9 września 1683 r. tak opisywał to doniosłe wy darzenie:„Myśmy dzień wczorajszy tu strawili na nabożeństwie, gdzie nam dawał padre Marco z Aviano benedykcję, umyślnie tu przysłany imieniem Ojca Świętego. Komunikował nas z rąk swoich: Mszę miał i egzortę niezwy- czajnym sposobem, bo pytał: «Jeśli macie ufność w Panu Bogu?»
i odpowiadaliśmy mu wszyscy, że mamy. Potem kilka razy kazał za so bą mówić głośno:«Jezus Maryja, Jezus Maryja». Mszę miał z dziwnym nabożeństwem: prawdziwie to jest człowiek złączo ny z Panem Bogiem, nie prostak i nie bigot”.
Ikona Matki Bożej z Pócs – umieszczona w bocznym ołtarzu katedry św. Stefana (Wiedeń), z którą związana jest historia ocalenia przed kolejnym najazdem tureckim: W roku 1697 Sultan Kara Mustafa II wyruszył z nową inwazją wojenną na Węgry. W Wiedniu wybuchła panika. Cesarz Leopold prosił listownie Marka z Aviano: „Ojcze, jesteśmy zgubieni! Jeśli wojska tureckie do dziś nie są pod Wiedniem, to tylko dlatego, że pora letnia nie była sprzyjająca. Do tego nie ma pieniędzy, by prowadzić wojnę… jestem opuszczony!”. Ojciec Marek dotarł do Wiednia i zatroszczył się, by skorumpowani dostawcy wojskowi zostali odsunięci od interesu, a żołnierzom został wypłacony zaległy żołd. Kapucyn w tym czasie dodał także żołnierzom otuchy i wojennego animuszu. Następnie odprawił w Wiedniu nabożeństwo przed cudowną ikoną Matki Bożej z Pócs i przeszedł z nią procesyjnie przez miasto. Niedługo przyszła radosna wiadomość o niespodziewanym zwycięstwie nad wojskami tureckimi pod Zenta/kapucyni.pl/fot. br. Paweł Teperski OFMCap
o. Marek, kończąc Mszę św., zamiast słów: Ite, missa est – tj. Idźcie, Msza się skończyła, powiedział: Vinces Joannes. W sam dzień zaplanowanej bitwy, 12 września o świcie, o. Marek odprawił Mszę św. w zrujnowanej kaplicy klasztoru Kamedułów dla króla i dowódców.
Jan III z synem Jakubem służyli do Mszy. Wszyscy obecni w kaplicy przyjęli Komunię św.
Po Mszy o. Marek odmówił specjalną modlitwę, a następnie udzielił wszystkim obecnym apostolskiego błogosławieństwa na życie i na śmierć.
O. Marek był obecny wśród wojska podczas bitwy. Przebiegał wśród walczą-ych z uniesionym krzyżem w ręku lub stawał na wzniesieniu,
by go widziano, krzepiąc żołnierzy swym widokiem i modlitwą. Powtarzał słowa odmawiane w czasie odprawiania egzorcyzmów:
Ecce crux Domini, fugite partes adversae – „Oto krzyż Pana, uciekajcie wrogie siły”.
Gdy pod koniec dnia nastąpiło zwycięstwo, o. Marek nie krył swej radości. „Padre z Aviano, który mnie nacałować nie mógł, powiada, że widział gołębicę białą nad wojskami się naszemi przelatującą” – pisał Jan III do Marii Kazimiery. Nie towarzyszył jednak królowi polskiemu w triumfalnym wjeździe do Wiednia, w swej pokorze usunął się w zacisze kościoła Kapucynów, by przed Najświętszym Sakramentem modlić się, dziękować Bogu za zwycięstwo i polecać mu dusze poległych chrześcijan i muzułmanów.
Kościół o. kapucynów w Wiedniu/kapucyni.pl/fot. br. Paweł Teperski OFMCap
O. Marek, pisząc po zwycięstwie do papieża Innocentego XI, z całą mocą stwierdził, że wyzwolenie Wiednia nastąpiło „w sposób cudowny”. Król podczas triumfalnego powrotu z wyprawy wiedeńskiej, witany w kraju m.in. przez przełożonego polskich Kapucynów – o. Jakuba z Rawenny, miał mu powiedzieć:„Poznałem waszego ojca Marka z Awianu. Był on nieodstępnym moim towarzyszem podczas wielkiej bitwy. Uwiadomiłem go o mojem niebezpieczeństwie pod Parkanami i o zwycięstwie pod Strygoniem.Donieś teraz, Szanowny Ojcze, władzy swojej do Rzymu, że mnie wielce cieszą cnoty Marka, które w nim widziałem”.
O. Marek po krótkotrwałej chorobie w 1684 r. podejmuje akcję, spotykając się z cesarzem. Otrzymuje przedłużenie pełnomocnictw legata papieskiego przy cesarzu i jego armii na lata 1684-88.
Działa na rzecz scementowania ligi antytureckiej, inspirując i wykonując róż- ne poczynania Stolicy Apostolskiej w tej mierze.
Przez jakiś czas przebywa z wojskiem cesarskim na Węgrzech. W 1686 r. uczestniczy w wyzwoleniu Budapesztu. W trzy lata później jest przy odbiciu Belgradu.
Niestrudzenie krzepi ducha wojsk chrześcijańskich, organizuje wśród żołnie- rzy wielkie akcje pokutne, połączone z głoszeniem słowa Bożego, spowiedzią i Komunią św. oraz udzielaniem apostolskiego błogosławieństwa. Wraca do Włoch, gdy w 1690 r. Belgrad znów przechodził w ręce tureckie.
Jeździ potem raz po raz do cesarza, podtrzymując go na duchu w toczonej wojnie z Turcją, upominając jego książąt, by troszczyli się o walczących żoł- nierzy i płacili im sprawiedliwie żołd. Przy każdej sposobności stara się bu- dzić sumienia panujących, dowódców i żołnierzy.
Po zakończeniu swej misji legata papieskiego o. Marek podejmował dalsze po dróże misyjne we Włoszech i w Europie.
Rok 1699 był ostatni w życiu o. Marka. Widocznie tracił siły nadwerężone in- tensywną pracą apostolską i dyplomatyczną.
Maria Kazimiera, królowa – wdowa po Janie III Sobieskim, w Wenecji od- wiedziła przebywającego „il veneratissimo padre Marco” (najczcigodniejsze go o. Marka).
Był to z jej strony piękny gest i wyraz sympatii, jaką w stosunku do o. Marka przekazał jej zmarły małżonek.
W maju tegoż roku, mimo słabego zdrowia, z polecenia Stolicy Apostolskiej podjął podróż do Wiednia, by być świadkiem zaślubin króla Józefa (później- szego cesarza Józefa I) z Wilhelminą Amalią hanowerską. Wybierając się w drogę, napisał bilet do swego towarzysza – o. Kosmy:
„Poświęcam się dla dobra chrześcijaństwa, ale nigdy nie spotkałem sytu acji tak skomplikowanych jak tutaj”. – I jeszcze dodał: „Właściwie nie mogę, ale papież poleca, więc winienem to spełnić z największą dokład- nością. Niech Bóg sprawi, aby z tego wyszło dobro”.
Powierzoną mu misję spełnił. W czerwcu ciężko zachorował, Od 25 lipca nie mógł wstawać. Do jego łoża w klasztorze Kapucynów przy- bywały różne osobistości.
13 sierpnia przybył cesarz wraz z małżonką, aby złożyć hołd temu, którego uważał za swego kierownika duchowego.Z rozporządzenia cesarza, trumna ze zwłokami o. Marka do 17 sierpnia była wystawiona na widok publiczny. Niezliczone tłumy oddawały mu cześć, tak jak świętemu.
Uroczysty pogrzeb, któremu przewodniczył arcybiskup Wiednia, odbył się 17 sierpnia.
Uczestniczyły w nim też wysokie osobistości kościelne, cała rodzina i dwór cesarski oraz rzesze wiernych… Ubogi i świątobliwy zakonnik miał tak wspaniały pogrzeb.
Niektórzy twierdzili, że pogrzeb ów był jakby uprzedzającą kanonizacją.
Zwłoki, z polecenia cesarza, złożono w krypcie kościoła Kapucynów obok grobów cesarskich.
Krypta grobowa w kościoła Kapucynów w Wiedniu – stara trumna, w której spoczywały jego doczesne szczątki;/kapucyni.pl/fot. br. Paweł Teperski OFMCap
Wiedeń – Kaplica bł. o. Marka z Aviano w kościele Kapucynów w Wiedniu/kapucyni.pl/fot. br. Paweł Teperski OFMCap
W 1935 r. wiedeńczycy na jednym z placów Wiednia o. Markowi wystawili pomnik.
Posąg bł. Marka w kościele Kapucynów w Wiedniu/pl.wikipedia.org
Dodatkowy proces w Wenecji został przeprowadzony w 1904 r. za rządów patriarchy Wenecji Józefa Sarto, późniejszego św. Piusa X. Wszystkie procesy zostały zakończone w 1904 r. Opis heroiczności cnót o. Marka/kapucyni.pl
_____________________
27 kwietnia 2003 r odbyła się beatyfikacja o. Marka z Aviano, kapłana Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów, legata papieskiego u boku króla Jana III Sobieskiego w dniach odsieczy wiedeńskiej, który przyczynił się do ocalenia chrześcijaństwa i całe życie poświęcił, by zachować jedność ludów chrześcijańskich Europy.